Wiele osób twierdzi, że aktor powinien już od dawna dostac Oscara. Problem w tym, że Ian Mckellen nie jest niewiadomo jakim charyzmatycznym aktorem tylko po prostu dobrym. Najbardziej znany jest z postaci Magneta i Gandalfa. Może i Magneta można zastąpić innym aktorem, ale Gandalfa innego sobie nie wyobrażam. Niestety według mnie nie zasługuje na statuetkę. Jedna epicka rola niestety nie czyni pretendentem do Oscara. Dużo lepsi aktorzy nie otrzymali tej statuetki. Wsród nich są takie osoby jak Harrison Ford, Alan Rickman (który zmarł), Gary Oldman, Ed Harris czy Samuel L. Jackson. Są to aktorzy, którzy są nie tylko rozpoznawalni, ale maja również na koncie po kilka ról, które są już klasyką kina. Han Solo, Indiana Jones, Severus Snape, Hans Gruber, Dracula, Komisarz James Gordon w Batmanie, Francis Hummel, Major Konig i w końcu niezapomniany Jules z Pulp Fiction czy chociażby Nick Fury. Lista aktorów, którzy zasługuja na Oscara i ich niezapomnianych ról jest znacznie dłuższa. Niestety Ian McKellen oprócz Gandalfa takich ról nie ma w swoim dorobku. Mało tego po filmie "Hobbit. Niezwykła Podróż postać Gandalfa przestała wypełniac magia...
Problem w tym, że role Magneta i Gandalfa są tak naprawdę epizodami w karierze Kellena, natomiast z powodu chwytliwości wyskoczyły na pierwszy plan w jego dorobku. Sięgnięcie głębiej w jego życiorys artystyczny pokazuje zupełnie innego człowieka. Z nowszych rzeczy polecam nadrobionego ostatnio 'Garderobianego' z 2015 z Hopkinsem i Kellenem.
Sam Kellen stawia wyżej Króla Leara od Gandalfa (szczególnie od wyidealizowanego według niego nieznośnie Gandalfa Białego).