Zaskakujące jest to, jak w sumie słabą karierę (oprócz Hawke'a) zrobili młodzi aktorzy ze 'Stowarzyszenia Umarłych Poetów' - a przecież to mógł być przełomowy film w dopiero zaczynającej się ich karierze.
Dwóch pozostałych (mam na myśli Leonarda i Charkesa) szczyt kariery osiągnęło dopiero po dwudziestu latach grając czołowe postacie w serialach (odpowiednio "House" i "Żona idealna"). m
Jednakże o takich osobach jak Gale Hansen kino szybko zapomniało.
A szkoda. Bo to był świetny film i przede wszystkim znakomita szansa dla młodych aktorów, którzy naprawdę pokazali na co ich stać.
Zgadzam się, ciężko uwierzyć, ze Hansen nie zagrał w jakiś poważniejszych filmach bo moim zdaniem zagrał świetnie Dalton'a. Śmiem nawet twierdzić, ze to była najlepsza wykreowana postać w filmie
Dokładnie, ten koleś zagrał najlepiej ze wszystkich członków Stowarzyszenia, najbardziej przekonująco.
Zagrał dobrze ale czy tak znowu świetnie to nie wiem. Miał bardzo wyrazistą rolę, dużo go było słychać, był zabawny może dlatego takie wrażenie. W każdym razie też się dziwie że później nie grał w niczym poważnym, szybko zakończył karierę właściwie
Może to nie tak, że kino o nim zapomniało i nie zrobił zawrotnej kariery aktorskiej. Może to po prostu była krótka przygoda z filmem, aktor nie wiązał z tym swojej przyszłości i po prostu nie oddał się temu całkowicie - patrząc na to z innej perspektywy.
Jeśli chodzi o Leonarda, to się nie do końca zgodzę, bo o ile dobrze pamiętam on był zawsze aktorem teatralnym i jego występy okazjonalne czy to w filmach, czy w serialu takim jak House to były wyjątki od reguły. Nie każdy aktor chce koniecznie występować przed kamerą i to traktuje jako szczyt zawodowych aspiracji. Ale jakby nie patrzeć, ja też żałuję że tak rzadko międzynarodowa publiczność ma okazję go oglądać. Mógłby od czasu do czasu przyjmować role choćby w mini seriach na jakimś HBO czy netflixie