Jego występ w tej roli jest doprawdy świetny i nadaje "The Boys" prawdziwego smaczku i klimatu. Szczególnie gra mimiką twarzy, to wg mnie poziom światowy. Aż ciarki przechodzą, gdy pojawia się na ekranie. Wręcz czuje się ten zimny powiew grozy od uśmiechniętego szaleńca, który z typowym bohaterem wspólnego nic nie ma. Biję brawo dla tych, co obsadzili go w tej roli. Niewątpliwie Antony Starr był strzałem w dziesiątkę. Macie podobne odczucia?
Ja w ogóle nie znałam nikogo z obsady The Boys oprócz Karla Urbana, wszyscy to dla mnie zupełna nowość. A Antony to największe odkrycie aktorskie. Przyćmiewa wszystkich, z którymi ma wspólne sceny, za każdym razem odpada mi kopara. Oglądałam trochę wywiadów z nim, i nie dość że tak świetnie wciela się w Ojczyznosława to jeszcze ma z tego mega frajdę. Widać, że on sam też jest zadowolony z tej postaci. Oby go grał i 10 sezonów! Albo 20!
Dokładnie tak - jest doskonały. Miałbym pełną pieluchę za każdym razem, gdyby stał obok xD. I jeszcze gdy do wszystkiego dorzucić jedno zdanie, które padło w pierwszym sezonie, że różnej broni już próbowano i nic nie jest w stanie go zabić. Mimika świetna, zmiany nastrojów - czasami jak u dziecka. Ciekawe ile dodał do roli od siebie, a ile mu napisano.
Zgadzam się, jest po prostu fenomenalny w tej roli! Kradnie wszystkie sceny, w których się pojawia. Widziałam go kiedyś w Banshee i był w porządku, ale nie podejrzewałam go aż o taki talent.
Ojczyznosław to po polsku Homelander??? O matko, dobrze że nie oglądam w polskiej wersji, bo bym się popłakała ze śmiechu :D