Największym plusem filmu jest powrót starej postaci plus egzorcyzmy bez udziału księdza (w znacznej mierze) Jednak całemu filmowi brakuje ducha, emocji i trzymania w napięciu. Za szybko rodzice i inni uwierzyli w opętanie. Nie było tej tajemniczości co w oryginale. Szkoda, bo tylko przeciętny, a potencjał był dużo, dużo większy.
To akurat, że szybko uwierzono, że problem jest natury duchowej, to całkiem spoko, obecnie ludzie o wiele bardziej ogarnięci są w tych sprawach, zwłaszcza jak jedna z rodzin była bardzo wierząca, to też dzięki temu film o wiele szybciej się rozkręca.
Trochę tylko faktycznie nieco śmiech na sali powodował ten zbiorowy egzorcyzm, gdzie każdy trochę swoje mówił, nie wspominając o tym, że profilaktycznie zawiesili sobie po wisiorku z każdej wiary, by było efektywniej, co trochę nie ma sensu.
Ale też sam w sobie film tragiczny nie jest, po prostu jakiś super też nie.
Egzorcyzmy zawsze były powiązane z kościołem. Oglądanie jak wykonują je inne osoby jak księża to jak patrzenie na gaszenie pożary przez policjantów... Wyglądało to komicznie - jak przywoływanie kapitana planety :)