PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10000459}

Do ostatniej kości

Bones and All
6,5 16 490
ocen
6,5 10 1 16490
7,2 39
ocen krytyków
Do ostatniej kości
powrót do forum filmu Do ostatniej kości

To prosta historyjka o zagubionych młodych ludziach. Każde z nich jest samotne, zabłąkane w świecie, z fatalnymi rodzinnymi doświadczeniami. I tak. Filmów na ten temat było już setki. No więc, żeby widzów zaskoczyć i przyciągnąć do kin, zróbmy z nich kanibali, wzmacniając to jeszcze dźwiękami mlaskania, chrupania i siorbania. Już dawno nie byłam na tak nieprzyjemnym, wręcz odrażającym seansie. Szczególnie, że sam kanibalizm nie ma żadnego znaczenia. Oczywiście, zapewne znajdzie się rzesza wielbicieli, która stwierdzi, że to niezwykle głęboka metafora. Mam to gdzieś. Chcę zapomnieć te obrazki.

ocenił(a) film na 8
Sqrchybyk

Przyznaję, że łamałam Twoją świętą kinomańską zasadę :-) Bardziej podobały mi się „Tamte dni, tamte noce” (niesamowity film), ale B&A też jest bardzo dobry. I będę do niego wracać – widziałam już dwa razy. A przede wszystkim świetnie, że się wypowiedziałeś. Jest to budujące :-)

Kinomanka_13_13

Miło mi, dzięki ;)

ocenił(a) film na 2
Agatonik

Tak jak napisalas, bez kanibalizmu nikt by sie tym filmem nie zainteresowal. A odejmij jeszcze SZALEMA- no gniot totalny by zostal.

ocenił(a) film na 5
Donarek

Nie jestem w stanie zrozumieć fenomenu popularności i zachwytów nad jego aktorstwem.

ocenił(a) film na 8
Sqrchybyk

Dokładnie tak. W B&A praktycznie każdy bohater mierzy się z inną formą „kanibalizmu”, cierpiąc poszukuje sposobu na funkcjonowanie i znajduje jakieś rozwiązanie, które i tak nie jest w pełni dobre. Tam nie ma nieobciążonych postaci. Kanibalizm „pożera” samego kanibala i ktoś jest „pożerany” przez kanibala na wielu płaszczyznach. Stąd wieloznaczność, wielowymiarowość i wielowątkowość.

Kinomanka_13_13

I jeszcze wielowielość ;)

ocenił(a) film na 8
Sqrchybyk

To wszystko przez "prostą historyjkę" Agatonik :-)

Sqrchybyk

Jakie konkretnie zachowanie/cechy reprezentuje Kanibalizm w tej metaforze? :D

kamilos56

W tym właśnie sęk, że tu nie da się powiedzieć konkretnie :) Kanibalizm "zjadaczy" jest czymś, od czego są głęboko uzależnieni, bez czego na dłuższą metę żyć nie mogą (choć niektórzy próbują), co w dodatku (jak jest wspomninane) daje im ogromną przyjemność, ale także czymś co wiąże się z krzywdą innych ludzi i przez to skazuje bohaterów na życie w poczuciu winy (acz to już zależy od podejścia, moralności itp.), na marginesie społeczeństwa i w samotności, czy nawet w strachu przed skrzywdzeniem kolejnej osoby, a z trzeciej strony może też być fascynujące dla zwykłych ludzi (jak pokazuje postać Brada) i to tak bardzo, że aż sami mogą zapragnąć "zjadaczami" zostać... To tak w skrócie :) A jak dodamy do tego tytułowy pomysł zjedzenia człowieka "do ostatniej kości", jako swoisty "szczyt" tego procederu... Nie wiem jak ty, ale ja mam tak, że nie potrafię właśnie konkretnie wskazać z czym mi się to wszystko wiąże, ale z tyłu głowy kotłuje mi się cała masa skojarzeń :) To mam na myśli pisząc jak bardzo jest to nośne metaforycznie.

Sqrchybyk

Po prostu ręce mi opadają. Poszukaj w słowniki co znaczy seksualność, metafora i kanibalizm, to automatycznie w głowie będzie się mniej kotłowało. Po prostu nie rozumiesz co te pojęcia oznaczają i produkujesz kompletne idiotyzmy, które nie mają z tymi rzeczami nic wspólnego. Pamiętaj liczy się jakość a nie ilość. Liczyłem, że kiedy będziesz myślał nad odpowiedzią, sam wpadniesz na to, że to co napisałeś, jakoby kanibalizm mógł być metaforą odkrywania własnej seksualności, nie ma sensu, ani logicznego, ani przenośnego, ani żadnego. To że twórcy połączyli jakieś aspekty seksualności z kanibalizmem, wynika z tego, że ta dobrze się sprzedaje, nie ma w tym większej głębi. To samo mógłbyś powiedzieć o filmie porno, że jest w nich zawarta metafora odrywania seksualności, a te z gwałtem, to już w ogóle eksplozja metafor. To jest tej głębi przemyślenie. 

ocenił(a) film na 5
kamilos56

W pełni się zgadzam:-) Przez cały seans czułam (oprócz obrzydzenia), że kanibalizm jest tylko po to, żeby budzić kontrowersje dzięki czemu film będzie lepiej się sprzedawać.

kamilos56

Po pierwsze: to ty nie zrozumiałeś moich poprzednich wypowiedzi... Odkrywanie kanibalizmu jako metaforę odkrywania seksualności dostrzegłem w "Mięsie", które wspomniałem przy okazji, nie w "Do ostatniej kości". Po drugie: zgoda, w kontekście tego filmu "metafora" to złe słowo, niech więc będzie po prostu "skojarzenie". Po trzecie: ja mógłbym ciebie oskarżyć, że jesteś typem, który widząc w filmie coś kontrowersyjnego automatycznie zamyka głowę i ogłasza, że twórcy tylko tę kontrowersję mają do przekazania... Ale nie oskarżę, za mało się znamy :)

Sqrchybyk

Kanibalizm kojarzy ci się z odkrywaniem seksualności(seksualność normalna ludzka sprawa, kontra czyn barbarzyński, zwierzęcy, anyludzki, mord). To jak ci się kojarzy gwałt, z kwiatkami bzu? A obozy koncentracyjne, to metafora rozrywkowego życia ? Potrzebowałbyś do tego dopracowanej filmowej laurki, żeby tak Ci się to skojarzyło? Współczesny przemysł filmowy jest w stanie dostarczyć wszystko, warto przy tym mieć własny rozum, a nie szukać głębokich metafor tam gdzie ich nie ma, za to jest wulgarność, prostactwo, którego celem jest marketing, sprzedaż. Jestem typem który myśli, jest w stanie rozgraniczyć element kontrowersji jako środek artystyczny, którego celem jest przekazanie jakieś głębi, od taniej, prymitywnej prowokacji.

kamilos56

Odkrywanie kanibalizmu, czy dokładniej: odkrywanie swej skłonności do kanibalizmu, nie sam kanibalizm... Tego też nie zrozumiałeś :/ I, jak się domyślam, nie widziałeś "Mięsa"? No to jeśli zobaczysz (ale nie zobaczysz?), to przekonasz się, że tam akurat pole do interpretacji jest wąskie, owa metafora jest tam przedstawiona dość jasno. Może się nie podobać oczywiście, ale ciężko stwierdzić, że jej tam nie ma. A co do reszty to cóż... Generalnie zależy jak dany wątek jest przedstawiony i sztuka (także filmowa) widziała już bardziej odjechane metafory, odniesienia czy skojarzenia niż te, które podałeś. Mówi ci coś np. termin "turpizm"? Albo takie filmy jak "Imperium zmysłów" i "Imperium namiętności" Oshimy? Bo jeśli wydaje ci się, że Guadagnino wymyśla tu coś nowego, to... no nie wymyśla ;) Albo w najlepszym razie wymyśla niewiele.


"Jestem typem który myśli, jest w stanie rozgraniczyć element kontrowersji jako środek artystyczny, którego celem jest przekazanie jakieś głębi, od taniej, prymitywnej prowokacji" - ależ ja też tak myślę o sobie :) Ale myślę także, że nie ma jasnych, jednoznacznych i obiektywnych kryteriów rozgraniczających jedno od drugiego. Jeśli ty takowe znasz, podziel się tą wiedzą, proszę.

Sqrchybyk

Kanibalizm i odkrywanie kanibalizmu, sprowadza się do jednego - kanibalizmu, po prostu jesteś nieswojony z tym pojęciem, stąd te trudności, dlatego słownik. Moje przykłady są zmyślone, abstrakcyjne, absurdalne, żeby coś do tej twojej świadomości dotarło, ale jest to marny trud. Te Twoje przykłady, Oshimy
itd, znowu nie mają żadnego związku z tą dyskusją i kanibalizmem. Kultury wschodnie są przesiąknięte erotyką, nie ma w tym większej głębi. Jeśli w czymś takim doszukujesz się metafor (lepsze to niż doszukiwanie się seksualności w kanibalizmie w ramach "metafory", której nie jesteś w stanie uzasadnić), to portale erotyczne, to skarbnica tego typu treści. :D Do wszystkiego potrzebny jest umiar, rozsądek i samokontrola, polegająca na przemyśleniu, czy to co myśle ma sens i jest warte publikowania, jeśli ktoś tego nie ma, to plecie kompletne nonsensy jak Ty, czyli to co ślina na język przyniesie. Nie wszystko złoto co się świeci. Nie każda myśl jest warta opublikowania. Nie każdy film niesie ze sobą coś znaczącego, a wręcz rzadko tak jest, dlaczego? Bo film to produkt masowy, ma sie przede wszystkim masowo sprzedać i dostarczyć rozrywki jak najszerszemu gronu widzów. Oczywiście są pewne "nisze", jak seksualność, powiązana z brutalnością, wulgarnością, ta nisza nosi nazwę porno, tutaj jest masowo, ale nieoficjalnie :D, ale czasami również "oficjalnie" jak te filmy Oshimy. :D Co do filmów Oshimy, chodzi tutaj bardziej o to, aby pokazać do czego może posunąć się zepsuty człowiek, który nie ma hamulca moralnego. (wszyscy doskonale wiedzą że do wszystkiego, nie ma w tym nic odkrywczego :P) Naprawdę nie jest to materiał nadający się do filozoficznych gdybań. Do rozkminiania ukrytych znaczeń, metafor, polecam Biblię, tutaj rzeczywiście można dowiedzieć się czegoś wartościowego, głębokiego, nie jest to czas zmarnowany, jak gdybania o tego typu filmach.

ocenił(a) film na 8
kamilos56

„To jak ci się kojarzy gwałt, z kwiatkami bzu? A obozy koncentracyjne, to metafora rozrywkowego życia?” No i nie rozumiesz. Wracając do B&A – gwałt to akt kanibalizmu. Kanibalizm to skłonność do gwałtu. Kanibal to sprawca gwałtu. A kanibalizm może zostać użyty po to, by podkreślić, uwydatnić, odrażający, straszny charakter czynu czy skłonności. Kanibalizm i obozy koncentracyjne też można zestawić. Jak to wcześniej sformułowałeś takie „mięso na ryj” (i mamy metaforę :-). Wszystkich odsyłasz do słownika (mnie też), w takim razie hasła do sprawdzenia dla Ciebie: interpretacja, symbolizm i dorzucę – swoboda wyrazu artystycznego. B&A są oznaczone literą R (co może obejmować – niepokojącą i brutalną treść, nagość, makabryczne obrazy i nieodpowiedni język).
A jakie jest Twoje zdanie na temat Quentina Tarantino? Powiedzmy „Od zmierzchu do świtu” (scenariusz – QT), „Django” czy „Pulp Fiction” – no chyba do kosza.

Kinomanka_13_13

Serio? :P Tak kanibalizm symbolizuje straszny, odrażający charakter czynu, bo dokładnie tego nie oznacza. :D To co opisujesz to porównanie, a nie metafora. Słownik - "Porównanie - jest to zestawienie dwóch osób, przedmiotów czy zjawisk ze względu na wspólną lub tylko podobną cechę w celu opisania jednej rzeczy na przykładzie drugiej przy pomocy łączników: jak, niby, jakby, niż. Przykład: zimny jak lód." (tutaj np gwałt odrażający jak kanibalizm :D, albo gwałt jest formą kanibalizmu na duszy ofiary) ---- "Metafora - to również przenośnia. Jest to zestawienie wyrazów, które osobno oznaczają co innego, ale w połączeniu nabierają całkiem nowego znaczenia, tworząc związek frazeologiczny. Metafory nie można odczytywać dosłownie. Warto wiedzieć, że przykładami metafor są metonimia, synekdocha, animizacja, personifikacja, oksymoron. Przykład metafory: "złote serce", "podzielę się z wami wiadomością" --- W metaforze chodzi o sens przenośny, to znaczy gwałt nie może symbolizować gwałtu, bo jest gwałtem. :D Gościu napisał, że jego zdaniem Kanibalizm symbolizuje odkrywanie seksualności, sam tego nie wymyśliłem, a potem napisał że nie chodzi o kanibalizm, tylko odkrywanie kanibalizmu. :D Gwałt nie ma nic wspólnego z seksualnością, znowu odsyłam do słownika. Nie mam nic do kina Tarantino, lubię abstrakcyjny humor. :D Gdyby Tarantino produkował filmy pornograficzne, to nie byłbym sympatykiem jego filmów, a przynajmniej bym się z tym nie obnosił. :D

ocenił(a) film na 8
kamilos56

Niepotrzebnie przeklejasz Wikipedię :-) Nie zwróciłeś uwagi na to, że pojęcia metafora użyłam - w tym konkretnym przypadku - w nawiasie, bezpośrednio obok stworzonego przez Ciebie związku frazeologicznego „mięso na ryj” (i ten związek miałam na myśli mówiąc o metaforze). Używając go nie chciałeś chyba koncentrować się na dosłownym znaczeniu zestawionych ze sobą wyrazów, ale na przenośnym :-) Jeśli chcesz uznać „kanibalizm” w B&A czy w innych przypadkach za przenośnię (co starasz się udowodnić), nie zgadzasz się na symbol/symbolizm czy hiperbolę, czy cokolwiek innego, proszę bardzo, ale tym samym i tak uznajesz fakt, że „kanibalizm” stanowi środek artystycznego wyrazu i jako taki ma znaczenie - w tym przypadku w filmie (a właściwie w książce). Nie został użyty w sposób nieprzemyślany i nie stanowi prowokacji (a o tym przede wszystkim była mowa). Luce Guadagnino (zapewniam Cię :-) daleko jest do np. losów Zeda czy mózgu na tapicerce i tylnej szybie. Jeśli zabiegi Q. Tarantino są dla Ciebie artyzmem, to dlaczego nie zabiegi Luki Guadagnio? :-) Idź do kina jeszcze raz, dobrze będzie :-)

ocenił(a) film na 8
Sqrchybyk

Dokładnie tak Sqrchybyk - to jest bardzo nośne. Zgadzam się z interpretacją w całości :-) Mam konkretne skojarzenia, ale nie chcę być „zlinczowana” :-) Odniosłam się tylko niżej do dwóch kwestii poruszonych przez Kamilos56 – tak w tym kontekście.

ocenił(a) film na 8
Sqrchybyk

To naprawdę ciekawy film. Zgadzam się z Twoją opinią, że kanibalizmu nie można traktować dosłownie. Jest on zabiegiem, który ma uwydatnić piętno bohaterów. Jest kalką, którą możnaby zastąpić równie dobrze przedstawieniem innego problemu, z którym borykaliby się bohaterowie, a który powoduje wykluczenie jednostki i jej stygmatyzację. Zamiast kanibalizmu wstaw chociażby uzależnienia (alkoholizm, uzależnienie od hazardu, seksoholizm, kompulsyjne jedzenie itp.) i uzyskasz ten sam rezultat: wykluczenie, brak akceptacji, trudności w relacjach społecznych, dezorganizację codziennego życia, problem ze zbudowaniem trwałych więzi z innymi, brak samoakceptacji itp. Bohaterowie zmagają się ze swoim problemem na różne sposoby i powoduje to u nich mniejsze lub większe napięcia moralne. Są tragiczni, dlatego, że nie mają nad swoim problemem kontroli. Dominuje on ich życie i spycha na społeczny margines. Maren i Lee pragną żyć jak reszta społeczeństwa i nie krzywdzić innych ale ich "problem" determinuje porażkę. Wewnętrzny impuls i pragnienie zaspokojenia jest silniejsze niż chęć życia w obrębie "zdrowego" społeczeństwa, według jego norm. Tak więc KANIBALIZM jest według mnie abstrakcyjną hiperbolą. Pokazuje zintensyfikowane pragnienie, głód, obsesję której zaspokojenie, wyklucza jednostkę. Kanibalizm to zabieg artystyczny. I uważam, że traktowanie go dosłownie jest kompletną pomyłką.

momo_07

Ludzie czy wy macie problem z logicznym myśleniem, to tak jakby zamiast czynów kanibalizmu, w filmie bohaterowie dopuszczali się brutalnych mordów(w sumie ze słowem kanibalizm nie stykamy się tak często, więc możemy nie rozumieć co to oznacza :D) i gdzie to może symbolizować stygmatyzację?: D Tacy biedni, niesłusznie wykluczeni ze społeczeństwa ci seryjni mordercy, a tak bardzo chcą być akceptowani w społeczeństwie. :D Jak czytam mniejsze bądź większe problemy moralne, w przypadku brutalnego mordowania i zjadania ludzi, to ja wymiękam, gdzie wy macie rozum? :D To jest idiotyzm, a nie hiperbola podkreślająca rzeczywiste zjawisko w społeczeństwie. Mordercy są słusznie wykluczeni ze społeczeństwa, więc to nie może symbolizować niesprawiedliwego wykluczenia. W przypadku uzasadnionych wykluczeń, nie ma o czym dyskutować, bo to, inaczej mówiąc, sprawiedliwość i tutaj nie ma żadnego problemu społecznego. :D Teraz przedstawię analogię, abyś mogła zrozumieć jak głupie jest to co napisałaś. Wyobraź sobie że "wyjście z choroby" to ukryte, metaforyczne znaczenie, więc strukturę logiczną Twoich słów przedstawia sytuacja w której zachorowałaś i zamiast leku podajesz sobie truciznę, licząc na to że to doprowadzi Cie do zdrowia. :D Jeśli chcesz podkreślić jakiś społeczny problem, to nie możesz zbudować symboliki w oparciu o słowa, które temu problemowi zaprzeczają. Kanibalizm nie może symbolizować niesprawiedliwego wykluczenia, to znaczy takiego wykluczenia, które wynika z powierzchownych ocen ludzi, a nie z rzeczywistych aspołecznych czynów, czy wręcz wyrządzania komuś krzywdy, czy mordowania innych. Tak samo mogłabyś powiedzieć, że mord na osobie, symbolizuje głęboką miłość oprawcy do mordowanej osoby, to jest błąd logiczny. :D To dowodzi, że kanibalizm nie ma w tym filmie znaczenia o którym piszesz. 

momo_07

Hiperbola to wzmocnienie jakiegoś znaczenia, np obserwujesz scenę w której jakaś osoba została chamsko potraktowana, i kiedy opowiadasz tę historię to zamieniasz "chamsko potraktowana"(negatywne emocje), na "została pobita"(skrajnie negatywne emocje) i to jest właśnie hiperbola, natomiast w Twoim rozumieniu hiperboli, chamskie potraktowanie(negatywne emocje), to zakochanie się w tej osobie(skrajnie pozytywne emocje). :D Podobnie tutaj, mamy społeczne wykluczenie, brak akceptacji społecznej i Twoim zdaniem kanibalizm jest wzmocnieniem tego znaczenia, a tak naprawdę jest skrajnym zaprzeczeniem tego znaczenia, więc nie może być hiperbolą ukazującą dramat wykluczenia. Uzasadnione wykluczenie to inaczej sprawiedliwość.

ocenił(a) film na 4
Agatonik

Zgadzam się z Twoją wypowiedzią. Dla mnie jedynym plusem tego filmu to fantastyczny obraz biednej, prowincjonalnej Ameryki.

Popkultura wyeksponowała do granic możliwości wampirów, teraz czas na kanibali? :3

Nostrix

Ten konkretny film ciężko chyba jednak nazwać popkulturowym?

ocenił(a) film na 8
Nostrix

Tak, mamy tu do czynienia z fantastycznym obrazem prowincji czasów Reagana, ale właściwie późniejszych też. Ja wspomniałam jeszcze piękno natury, no i mamy zarzut ze strony Kamilos56 - „widzisz w filmie zieloną trawę”, choć widzę zupełnie co innego.
Nie zgadam się natomiast całkowicie co do popkultury. No właśnie ten film miał otworzyć i reprezentuje nowy nurt artystyczny, za którym stoją ważne nazwiska i firmy. Można to ustalić szperając w Internecie, na tę chwilę strony tylko obcojęzyczne.

ocenił(a) film na 8
Kinomanka_13_13

Myślę, że naprawdę szkoda tracić czas na potyczki słowne z Kamilos56, który powinien zastosować się do własnej rady: "nie wszystkie myśli trzeba publikować". Jak osoba, która obejrzała 15minut filmu może w ogóle wypowiadać się na temat jego estetyki, o interpretacji już nie wspominając. I zgadzam się z Tobą, ujęcia natury były monumentalne i piękne. Światło w scenie, gdzie bohaterowie rozmawiają siedząc na kocu, było niesamowite! W ogóle film sprawiał wrażenie jakby byl kręcony analogową kamerą (co dodało autentyzmu czasu) . Obraz był miękki, ziarnisty, bardzo malarski.

ocenił(a) film na 3
momo_07

Jedyny aspekt tego filmu, który był moim zdaniem wartościowy, to zdjęcia Ameryki "C", tej biednej, rozpadających się domów z dykty i szerokich przestrzeni. Gdzie samochód jest wszystkim, bo daje wolność poruszania się po bezkresnych obszarach. Resztę chciałabym "odzobaczyć'. Rozumiem, że niektórzy dostrzegli w tym filmie głębię, metafory, czy inne środki wyrazu, ale we mnie ten film nie wzbudził nic poza rozczarowaniem Chalametem i obrzydzeniem obrazkami jedzenia czyjegoś mięsa. Interesujące doznania musieli mieć w kinie ci, którzy wzięli popkorn i inne przegryzki..

sabinka707

Tego też nie kumam, jak można wnosić na salę przegryzki a potem chrupać i wszystkim przeszkadzać... :D albo ktoś założy nogę na nogę i w bocznym lusterku widzisz czyjegoś buta w stanie bezwładności, tak że nie wiesz kiedy cię nim szturchnie :D, ale to i tak jeszcze nie najgorzej, bo spotkałem się z praktyką, że dodatkowo ludzie zdejmowali buty, czyli stosowali na Tobie broń biologiczną. Ludzie, na litość boską, nie róbcie takich rzeczy w kinie. :D

ocenił(a) film na 3
kamilos56

Dlatego lubię chodzić do kin studyjnych - całe szczęście w moim mieście jest takie :-) Kiedyś kino kojarzyło mi się z wchodzeniem w inny wymiar, przez dwie godziny seansu to był inny czas i przestrzeń. Wiem, że to biznes i sprzedaż rozrywki, ale dla mnie kino ciągle jest opowiadaniem historii.

ocenił(a) film na 8
sabinka707

Rozczarowanie Chalametem - w jakim zakresie? No i jednak wzbudził coś oprócz rozczarowania - w pewnym sensie uznanie co do przedstawienia obrazu Ameryki „C”...

ocenił(a) film na 3
Kinomanka_13_13

Timothée Chalamet po "Tamte noce, tamte dni" był dla mnie aktorem młodego pokolenia na miarę męskiej wersji Meryl Streep. Chłopak w wieku 19 lat potrafił oddać całe spektrum emocji, praktycznie rzecz biorąc - to on "niósł" film. Po kilku różnych rolach oczekiwałam, że ktoś, kto ma niewątpliwie wielki talent, spróbuje poszerzać swoje emploi. Tymczasem w "Do ostatniej kości" zobaczyłam tego samego Tima, co w "Małych kobietkach": trochę zagubionego uroczego chłopaka, który tak się składa, jest przy okazji kanibalem.... No cóż, każdy aktor ma na swoim koncie mniej udane projekty, na tym zapewne polega ten biznes. A jak ktoś napisał w dyskusji powyżej - ładne obrazy nie wystarczą, żeby zaliczyć film do udanych. "Do ostatniej kości" nie budzi mojego jakiegokolwiek uznania, w żadnym sensie. Ma Pani zapewne swoje wewnętrzne powody, by z dużym zaangażowaniem bronić tego filmu, to Pani sprawa. Nie dociekam przyczyn, bo jest to poza moim zainteresowaniem. Wolę iść do kina na coś , co skłoni mnie do przemyśleń i zostanie we mnie na dłużej. Takim filmem był onegdaj węgierski "Dusza i ciało", w którym pojawił się motyw odmienności bohaterów, wątek romansu, warstwa metaforyczna w postaci snów oraz miejsce akcji - rzeźnia. Można zobaczyć, jak reżyser Ildikó Enyedi wykorzystał te elementy w swojej układance.

momo_07

Tak obraz miękki i ziarnisty jak w Suspiria chociaż inny operator, i dolly zoomy, jest klimat. Ten film prawie ma zapach.

ocenił(a) film na 8
Agatonik

,,Niemiłość , lub ,, Na rauszu " to nie proste historie ? I bądź w końcu oryginalna , napisz coś świerzego przy swoich ocenach , ,, wnosi " ,, nie wnosi ", ,, głębokie ", ,, płytkie " itp . To nudne , zrób dla siebie coś miłego i oglądnij w końcu coś dla przyjemności .

ocenił(a) film na 7
Agatonik

Wnosi bardzo wiele. Wręcz krystalizuje podstawowy mechanizm psychiczny, dręczący osoby z jakiegoś powodu wykluczone. A przy tym nie jest do obejścia zwykłą terapią, lekami czy „spotkaniem wspaniałych ludzi”. Ten mechanizm to obrzydzenie do samego siebie, do przymusu i ograniczeń, które wyrzucają rzeczywiście (lub tylko w ich oczach) poza margines. Połączone z rozpaczą, gdy okazuje się to silniejsze od jakichkolwiek starań. Gdyby nie kanibalizm, i to w formie przypominającej głód wampira lub zombie (poza kontrolą woli i umysłu), to nieuchronna tragedia tej pary dawałaby się strywializować. Ktoś rzuciłby: „niech poszuka kogoś innego”, inny: „ktoś powinien ich chwycić za mordę i potrząsnąć”. Znamy to, gdy w grę wchodzi choćby depresja. Nie możemy roić sobie pozytywnych scenariuszy, oni mają już ścieżki wyznaczone.

ocenił(a) film na 5
Woooo

No cóż, ja tej głębi nie dostrzegłam. To, że ktoś jest w grupie wykluczonych nie usprawiedliwia okrucieństwa. W Milczeniu owiec kanibalizm Lectera był uznawany za najobrzydliwsze przestępstwo, a teraz będziemy to romantyzować i usprawiedliwiać?

Agatonik

Napisałam długi wywód, ale w gruncie rzeczy mój główny zarzut wobec tego filmu sprowadza się do jednej prostej rzeczy - mam wrażenie, że starał się mi wmówić, że jest czymś, czym nie jest.

Oczywiście nie spodziewałam się "filmu o kanibalizmie", ale przynajmniej jednej z dwóch rzeczy:

1) ujęcia bardziej dosłownego - czyli kanibalizm jako punkt wyjściowy do dyskursu człowieka jako więźnia popędów, wegetarianizmu, zwierzęcości człowieka (anatomicznej i psychicznej), uzależnień, autodestrukcji, potępienia społecznego, zaburzeń seksualnych i tak dalej, albo -
2) ujęcia metaforycznego/wieloznaczeniowego/autorskiego - czyli czegoś bardziej pojechanego (coś w klimacie "Men" Garlanda).

I oczywiście film nie pretenduje do bycia drugim, ale w mojej opinii nie spełnia też obietnic, które wynikają z pierwszego. Te problemy są potraktowane totalnie powierzchownie. Chciałoby się powiedzieć, że Guadagnino wprawdzie drapie, ale nie zatapia ani pazurów, ani tym bardziej zębów. Moim zdaniem nie udźwignął kwestii autentycznego przedstawienia życia wewnętrznego bohaterów, ich rozterek - które przecież byłyby OGROMNE, a zostają przedstawione w bardzo bardzo bardzo uproszczony i niegodny sposób, no po prostu nie czuć tam tej zgryzoty i skonfliktowania. Potencjał miał świat przedstawiony ludożerców - ciekawe były te próby mistycyzacji kanibalizmu ("bones and all" jako mistyczne i intymne przeżycie, wyczuwanie nosem, właściwie cała postać Sully'ego i bohater grany przez Stuhlbaga, ogólnie jakiś taki kabalistyczny klimat), ale jego też zdążyliśmy zaledwie liznąć.

To, co zostało z kanibalizmu, to głównie kontrowersyjność. I to nie kontrowersyjność w przedstawieniu tematu, a kontrowersyjność samego hasła - zwłaszcza, że nawet ten gore jakiś mało gore'owy. Trochę szkoda, bo serio liczyłam, że dostaniemy solidnie zrealizowaną mieszkankę gatunkową, ale faktycznie film spełnia się jedynie jako coming-of-age, w pozostałych aspektach mocno zawodząc - może wynika to z nieudolności twórców, może z braku czasu na rozwinięcie należycie wszystkich wątków, a może ten krwisty sos z założenia miał być mocno rozwodniony i spełniać rolę głownie marketingową.

Pozostając przy kanibalizmie, znacznie lepiej w swojej kategorii wypada "Fresh" ze Stanem i Jones - bardziej konsekwentny i samoświadomy.

ocenił(a) film na 5
eoste

Prawie ze wszystkim się zgadzam:-) Ale skąd Ci się wziął wegetarianizm?

ocenił(a) film na 8
Agatonik

A gdyby tak spojrzeć na kanibalizm w tym filmie jak jak na metaforę aktu agresji i destrukcji osób z pewnymi defektami społecznymi w obliczu zdarzeń i interakcji z innymi ludźmi, które przekraczają ich zdolność do poradzenia sobie i odnalezienia się w nich. Takie spojrzenie na wydarzenia w filmie, przynajmniej mnie, popchnęło do głębszej rozkminy tego, co widziałem i rozpracowaniu wszystkich tych „dziwnych scen”, zamiast do biadolenia, które zalewa komentarze w Internecie typu „po co w filmie o kanibalach kanibalizm” albo „wcale nie straszne, nudne i w ogóle nie wiem, co widzę, to o tym napiszę”.

ocenił(a) film na 5
lechmarian

Oczywiście, że można traktować jako metaforę. Dla mnie jednak jest to przekroczenie granic mojej tolerancji na obrzydliwość.

ocenił(a) film na 8
Agatonik

Oczywiście, że można wyciąć kanibalizm i sens filmu by był zachowany. Sceny, dialogi przemontować zachowując sens, ale po co? Kanibalizm jest tu dodatkiem, podkreślającym każdą sytuację (nie jest konieczny, ale jest czymś innym, czymś mało eksploatowanym w kinie). Dla mnie to ciekawy dodatek do filmu, który sam w sobie jest dobry, ale przez ten pomysł dostaje jeszcze coś ekstra.

ocenił(a) film na 5
Menel901

Chyba takie "dodatki ekstra" nie były mi potrzebne w tym filmie i na tyle przyczyniły się do mojego negatywnego nastawienia, że być może umknęły mi jego bardziej wartościowe aspekty.

ocenił(a) film na 7
Agatonik

Kanibalizm wnosi bardzo dużo do tego filmu, a twoja reakcja jest tylko na to dowodem;) Mi się bardzo podobało, że twórcy wcale nie uciekają od trudnego tematu i pokazują przypadłość bohaterów bardzo naturalistycznie. Często w filmach i serialach o narmokamanach, morderach czy innych chorobach romantyzuje sie bohaterów i aby widz z nimi sympatyzował omija się trudne o brzydkie obrazki do kamery. Tutaj właśnie mamy poczuc duskomfort i szok - widzimy jak mordują, widzimy jak uwaleni są krwią, jak walczą że skóra by dostać się do mięsa. Nieźle skojarzenie z nałogami różnego rodzaju. No i dzięki kanibalizmowi widz z bohaterami nie może się utozsamaiac, to co robią jest wysoce niepochwalane społecznie, a mimo to mamy spędzić z tymi bohaterami 2h i jakoś im wspolczuc, jakoś z nimi być w tej podróży. No i kanibalizm generuje wspanialy konflikt tragiczny w tym filmie- przez ich przypadłość, z którą się urodzilili i nie mogą kontrolować są porzucani przez własne rodziny lub te rodziny muszą porzucić. Mają potrzebę bliskości jak każdy, nie mniej jej realizowanie jest dla nich wysoce niebezpieczne. Ojciec Lee poszedł w alkohol, mama Maryn zamknęła się w zakładzie jedząc własne ręce. Widać jak ta samotność i niemożność wygrania z własnym pragnieniem niszczy tych ludzi z wiekiem - Sally, który mimo że jest crepem w przeciwieństwie do Lee nikogo nie morduje, czeka na okazję gdy znajduje kogoś dogorywającego, przynajmniej na poczatku. Jako dobrzy ludzie żyją w koniecznej udręce, więc naturalnie z czasem robią się źli, by zmniejszyć ból istnienia.

ocenił(a) film na 5
kundzia44

Dziękuję za tak rozbudowaną odpowiedź. Oczywiście szanuję Twój odbiór filmu i generalnie się zgadzam. Jednak widocznie ja nie potrzebuję aż takiego naturalizmu i takiej metafory, aby poczuć koszmar uzależnień, odrzucenie społeczne, samotność. Wręcz odwrotnie - motyw kanibalizmu bardzo utrudnił mi sięgnięcie głębiej.

ocenił(a) film na 6
Agatonik

Jak dla mnie to kanibalizm był motorem napędowym tego filmu. Bez niego nie byłoby akcji i ostatecznie finału taki, jaki był. S P O I L E R Oczywiście nadal mogło to być odpychające i jest to - taki odbiór - zupełnie zrozumiałe dla powiedzmy "normalnych" ludzi. Oglądanie naturalistycznych scen bywa niekomfortowe i czasem też bywa niepotrzebne, stąd w wielu filmach choćby wampiry, czy wilkołaki bywały pokazywane w sposób romantyczny. Tutaj jednak mamy to podane bez subtelności, chociaż ta się w końcu pojawia, gdy między młodymi rodzi się nie tylko wieź związana z tajemnicą, którą się dzielą, czy przekleństwem, które mają w sobie, ale też po prostu uczucie, które samo w sobie jest niewinne i które ostatecznie przegrywa, gdy względną idyllę przerywa ponowne wkroczenie Sullyego. Jest w tej historii duży pokład smutku, ale zgadzam się o tyle, że jeśli nie każdy jest w stanie przebić się przez wizualne fanaberie twórcy, to może proporcje zostały źle dobrane. I dziś nadrobiłem "Titane", "Aftersun" i "Triangle of sadness", co w połączeniu z tym stworzyło mi dosyć ponury obraz rzeczywistości i różnych, czasem mocno wykrzywionych portretów nieszczęśliwych ludzi, co jest dla mnie uczuciem o wiele bardziej przygnębiającym, niż drastyczność tych scen w "B&A".

ocenił(a) film na 5
tocomnieinteresuje

Zdecydowanie zgadzam się z Twoim ostatnim zdaniem. Jestem już prawie na końcówce festiwalu Nowe Horyzonty - ile tu jest filmów o ludzkich tragediach i dość wrednym świecie. Na przykład Trzy siostry Wang Binga. To nie tylko naturalizm ale przede wszystkim realizm, bo to dokument. A ogląda się jednocześnie z bólem, przerażeniem i niezwykłym zaangażowaniem. Nie trzeba kanibalizmu, żeby zaszokować widza. Pozdrawiam i dziękuję, że podzieliłeś się swoimi przemyśleniami.

ocenił(a) film na 5
Agatonik

Czekałem żeby zobaczyć Twoją ocenę po własnym seansie. Tym mocniej zaskakujesz, bo wiele filmów jeszcze prostszych i jeszcze bardziej z naciskiem na sztuczną metaforę doceniasz, ale cóż. O gustach wiadomo co. Kolejny, tym razem przyznany i przez ciebie, średniak.

ocenił(a) film na 5
_Tristan_

Tym razem się zgadzamy:-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones