PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=35041}

Cena strachu

Sorcerer
7,4 2 420
ocen
7,4 10 1 2420
7,5 10
ocen krytyków
Cena strachu
powrót do forum filmu Cena strachu

nie wiem, czy nie lepsze od oryginalnego. Oba wstrząsające, tylko w różny sposób.

ocenił(a) film na 8
feuerbach

Moim zdaniem zakończenie oryginału w ogóle nie jest wstrząsające, zwłaszcza, że Clouzot na siłę zgrał omdlenie tej tam jego Very z losem Mario. Teraz to się wydaje niesamowicie tani zabieg, zresztą Vera w tym filmie była tylko na doczepkę, ewidentnie, pomogła nakreślić personę Mario jako nonszalanckiego dupka i playboya którego trudno było z początku polubić.

ocenił(a) film na 8
Salt_The_Fries

Tzn. oczywiście ma swoją wymowę, ale dla mnie zakończenie Sorcerera (które mimo wszystko pozostawia bardzo bardzo dużo do interpretacji, nie chodzi mi o to co się stanie z Jackie'em tylko to, co mogło stać się po drodze, czy facet z firmy w tym pośredniczył, czy jakby Jackie przyjął ofertę, to jednak uciekłby od losu; bo film traktuje głównie o przewrotności losu, więc takie rozważania są jak najbardziej na miejscu). BTW fajne filmy masz w top 10.

Salt_The_Fries

Poniekąd się zgadzam i dlatego pomimo, że uważam oryginał za nieco lepszy film, to zakończenie "Sorcerer" ma lepsze. Przez "wstrząs" w filmie Clouzota rozumiem tragedię, która miała miejsce, gdy wszystko zmierzało do happyendu. Tu taniec radości, tam taniec radości... na drodze. Można dyskutować, czy Clouzot na siłę próbował zakończyć film tragicznie. Niemniej odzwierciedla to prawdę o człowieku (w sensie: "już był w ogródku, już witał się z gąską"). Poza tym taka nieroztropność pasuje do lekkoducha Mario. No, ale można dyskutować.

Zakończenie "Sorcerera" jest bardziej logicznie powiązane, z wcześniejszymi wydarzeniami w filmie (przeszłość Jacka). Jest również bardziej niejednoznaczne, bo nie widzimy, czy Jack zginął. I chyba bardziej przygnębiające, bo wynika nie z głupoty bohatera, ale z błędów przeszłości. Może oznaczać tyle, że demony przeszłości nigdy nie opuszczą człowieka i nikomu nie można ufać.

ocenił(a) film na 8
feuerbach

Na wiele sposobów można to interpretować, również tak, że niezależnie od tego jak coś zrobimy dobrze (nawet jeśli to graniczy z cudem, jak tutaj), to i tak możemy bez naszego wpływu zginąć. Lub też po prostu kontrast przewrotności - ta dziura była tak niemożliwa do odnalezienia, a jednak i tam się udało dotrzeć, tak samo jak to zadanie było niemożliwe do wykonania. Czyli dwie przewrotności spotkały się na raz.

Poza tym Jackie znalazł się tam przez swój DROBNY błąd, a chciał go naprawić czynem NIEMOŻLIWYM, a i tak poległ.

Zakończenie jest nihilistyczne w najlepszej amerykańskiej tradycji i przypomina mi Peckinpaha, chyba nieprzypadkowe skojarzenie skoro Walon Green również był autorem scenariusza do Dzikiej Bandy. Bring Me the Head of Alfredo Garcia ma bardzo podobny feeling btw.

ocenił(a) film na 8
Salt_The_Fries

W ogóle powiem, że w Wages of Fear nacisk był kładziony na dynamikę relacji międzyludzkich, szczególnie między Jo i Mario i w tym leży jego największa siła, oczywiście wtedy te sekwencje akcji były również zdumiewające, całe to tło ekonomiczno-polityczne za to oczywiście było takie przegadane i tak naprawdę nieco stereotypowe. Natomiast w Sorcererze większe znaczenie miała symbolika i strukturalizm, np. zwróć uwagę, że żona Victora recytuje fragment "Zobaczyłem kobietę niosącą na głowie dzban / W kilka sekund, mój gest ręką usunie ją na zawsze z tego świata. / Ciekawe czyj gest zrobi to samo ze mną? / Kiedy i jak?" - no i czyż to nie była aluzja do przewożenia nitrogliceryny, kobieta z dzbanem na głowie jako coś, co trudno się niesie i łatwo upuścić i zniszczyć (tak samo jak nitroglicerynę)? i co się stało z Victorem? Albo wiele subtelności, typu, Victor z żoną i koleżanką rozmawiają o homarach i przepełnia ich taka burżuazyjskość, a potem w tej dziurze widzimy martwe homary i wiele innych nieprzypadkowych motywów, które dopiero zlewają się w całość po dogłębniejszej analizie albo kilkukrotnym oglądaniu. To jest właśnie siła tego filmu! I dlatego też jest Bunuelowski w moim mniemaniu bo każdy, naprawdę drobny motyw jest potem gdzieś zaakcentowany. Może w samym filmie owszem, to może umykać, ale to nie tak, że ja szukałem tego na siłę. Tak samo praktycznie każda postać ginie od tego czym "wojowała". A swoją drogą to mimo postawienia nacisku na coś innego (i bardzo dobrze, bo mamy tutaj do czynienia z autorską wizją, a nie remake'em), dynamika relacji między postaciami nadal była widoczna, co więcej, było sporo wyciętych scen (co najmniej 16 minut), które właśnie film zbliżały do terytorium podobnego do oryginału, ale mimo wszystko cieszę się, że je wycięto. Ponadto mam podejrzenie, że Nilo (ten meksykański zabójca) też miał podwątek podupadającego zdrowia (widzimy go np. z czarnymi włosami i wąsami na początku, a gdy ląduje w tej diurze wygląda już praktycznie jak dziad), ciekawe czy to dlatego, że wolał dać więcej głębi Mastroianniemu który miał grać tę rolę, czy po prostu chciał znowuż zdystansować się do oryginału?

ocenił(a) film na 9
Salt_The_Fries

Naprawdę ciekawe spostrzeżenia! W życiu bym nie pomyślał o tych homarach, albo o siwiejącym Nilo.
Właśnie 'Sorcerer' ma to do siebie, że bardzo dużo rzeczy jest niewyjaśnionych, np
1. Po co zawodowy zabójca Nilo przyjeżdża do śmierdzącej dziury i pcha się do samobójczej roboty? Gdyby miał załatwić Scanlona to miał ku temu bardzo dużo okazji...
2. Czemu na końcu zjawił się kumpel Jacka z tym innym bandziorem? Przecież gdyby facet miał go wystawić to po co wysyłał by go do jakiegoś zadupia, i czekał nie wiadomo ile miesięcy, tylko dopadli by go już w Nowym Jorku.

Jest to film, który wywołuje ogromne emocje, strach, obrzydzenie, bohaterowie tutaj to paskudne typy, otoczeni są nieszczęściem, chorobami, a wilgoć i smród tej wiochy niemalże czuć z ekranu. Brawa za poświęcenie dla ekipy przy kręceniu filmu :)
Oryginał byłby fajny, gdyby nie na siłę ciągnięte zakończenie. Od pewnego momentu nic się tam nie trzyma kupy - Mario przejeżdża po kumplu, olewa to że mu zmiażdżył nogę, a potem nagle budzą się w nim ludzkie uczucia, och ach, przyjaciel umarł, i wiadomo co robi na koniec. Byłem mocno zdegustowany po zobaczeniu zakończenia oryginału.

Bruce_Lee

Mogę się mylić, ale Nilo, z charakteru swojej profesji, musiał uciec gdzieś na chwilę. Potocznie na takie rzeczy się mówi "staying low", czyli nie wychylanie się, życie z dala od normalnego świata. Pewnie po drodze doszło do komplikacji, o których po prostu nie wiemy, bądź mieliśmy się sami domyśleć. Friedkin podobny plot-twist zastosował w To Live and Die in L.A., (spoiler) gdzie główni bohaterowie byli nieświadomi, że przesłuchują agenta FBI pod przykrywką, po czym wina jego śmierci spada właśnie na nich, co zmusiło obu do improwizacji, żeby nie pójść siedzieć.

A Jack... no sam nie wiem. Był na celowniku, a cała samobójcza akcja była po to, żeby jednak mógł z tego zadupia uciec. Mogli go w końcu wytropić po takim czasie.

ocenił(a) film na 9
McFlyPL

"A Jack... no sam nie wiem. Był na celowniku, a cała samobójcza akcja była po to, żeby jednak mógł z tego zadupia uciec. Mogli go w końcu wytropić po takim czasie. "

Równie prawdopodobna jest tutaj wersja, że Spidera, jego kumpla, po prostu przycisnęli i ich zaprowadził do tej wioski.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones