Recenzja filmu

Słodkich snów (2011)
Jaume Balagueró
Luis Tosar
Marta Etura

Wszystkie noce z Clarą

Jaume Balagueró zrobił sobie wakacje pomiędzy kolejnymi odsłonami serii "[Rec]", która przyniosło mu duży sukces. Zmienia gatunek i stylistykę, ale nie scenerię.
Życie człowieka definiują poranki. Clara budzi się przy dźwiękach muzyki, zrywa z łóżka, tanecznym krokiem przemierza mieszkanie i wybiega do pracy, promieniując radością i energią. César – dozorca kamienicy, w której mieszka dziewczyna – musi się potężnie wysilić, by odpowiedzieć na jej uśmiechy, bo jego poranki wyglądają inaczej. Po wyłączeniu budzika z grymasem bólu przewraca się na plecy, tępo patrzy w sufit i próbuje zebrać siły na przetrwanie kolejnego dnia.

César nie potrafi być szczęśliwy. I nie jest to przenośnia, tylko dominująca cecha osobowości. Psychiatrzy pewnie znaleźliby dla jego problemów jakiś dobrze brzmiący termin, ale to nie poprawiłoby mu ani humoru, ani jakości życia. W komedii romantycznej scenarzyści zafundowaliby mu spotkanie z kobietą, która w mig wyciągnęłaby go z tego stanu. W innym schemacie fabularnym César mógłby na wzór "Amelii" znaleźć sens istnienia w drobnych codziennych przyjemnościach albo oddać się astronomii. Ale w thrillerze psychologicznym bohater, zamiast rzucać się w pościg za szczęściem, może poszukać radości w unieszczęśliwianiu innych.

Clara fascynuje Césara w sposób nie tylko erotyczny, ale także dlatego, że jest jego przeciwieństwem – jest atrakcyjna, spija życie niczym słodkiego drinka i roztacza za sobą zapach szczęścia. Mężczyzna pragnie przyglądać się jej z bliska, być częścią jej życia, ale – prawdopodobnie zakładając, że jest skazany na porażkę – nawet nie próbuje nawiązać z nią normalnej relacji. Wykorzystuje więc "władzę", jaką daje mu stanowisko i dostęp do jej mieszkania i ingeruje w jej życie, bezprawnie wkraczając w jej strefę intymną. Przygląda się jej niczym insektowi unieruchomionemu pod mikroskopem, ale to mu nie wystarcza – chce na swoim obiekcie poeksperymentować. Zmazać irytujący uśmiech z jej twarzy. I w ten sposób, zamiast zbliżyć się do niej, zbliżyć ją do siebie.

Jaume Balagueró zrobił sobie wakacje pomiędzy kolejnymi odsłonami serii "[Rec]", która przyniosła mu duży sukces. Zmienia gatunek i stylistykę, ale nie scenerię, ponownie zamykając akcję w kamienicy i ogrywając zamkniętą przestrzeń jako inkubator strachu. Zmyślnie zagospodarowuje powszechne lęki: bezbronność człowieka pogrążonego we śnie, strach przed ingerencją w strefę intymną. Nie brakuje tu ciekawych tropów interpretacyjnych, wynikających choćby z kontekstu społecznego. Clara nalega, by César mówił do niej na "Ty", traktuje po koleżeńsku, ale to tylko pudruje łączącą ich relację "państwo - służba". Może więc zdolność do odczuwania szczęścia jest związana ze stanem posiadania, dziedziczoną po rodzicach pozycją materialną? Dozorca, jak mały dyktator, rekompensuje sobie swoją podrzędność, nadużywając władzy i gmerając w prywatności innych.

Ale twórcy nie ogrywają tych tematów, bo biegną za intrygą. Zresztą, ilekolwiek pompować w nią znaczeń, fabule i tak brakuje oryginalności (nie tylko kino hiszpańskie lubi opowiadać o obsesjach zamkniętych w czterech ścianach – bardzo podobną historię próbował niedawno sprzedać Antti Jokinen w thrillerze "Rezydent" z Hilary Swank). Strategia Balagueró polega na tym, by postawić widza w sytuacji, w której będzie on kibicował raczej drapieżnikowi niż ofierze. Ale reżyserowi nie do końca udaje się zrealizować to zamierzenie, bo za konstrukcją filmu nie idą emocje. Ciężko z Césarem nawiązać jakąś więź – jest zbyt oschły i poważny, by go lubić, zbyt żałosny, by przerażać, za dużo o sobie zdradza, by fascynować.

Zabrakło tu jakiegoś twista albo chociaż końcowego tąpnięcia, które wywróciłby to, co wiemy o bohaterach, do góry nogami, zawirowało perspektywą widza. Stylistycznie film jest poprowadzony bardzo czysto, ogląda się go dobrze, ale finał rozczarowuje, bo wydaje się nudną formalnością. Jakby twórcy za szybko wypstrykali się ze wszystkich niespodzianek. I nie chodzi tu o mierzoną na kilogramy ilość "zdarzeń", ale o emocje, które mimo kolejnych zwrotów akcji pozostają niezmienne, niezmącone i podzielone na szufladki.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones