NOWE HORYZONTY: Recenzujemy "Vortex" i "Titane"

Filmweb autor: , /
https://www.filmweb.pl/news/NOWE+HORYZONTY%3A+Recenzujemy+%22Vortex%22+i+%22Titane%22-143488
NOWE HORYZONTY: Recenzujemy "Vortex" i "Titane"
Tegoroczne Nowe Horyzonty stoją tegorocznym festiwalem w Cannes. Na otwarcie imprezy zobaczyliśmy nagrodzony Złotą Palmą "Titane" w reżyserii Julii Ducournau. Swój wrocławski mini-kącik ma w tym roku stały bywalec Cannes, Gaspar Noé, który pokazuje na festiwalu średni metraż "Lux Æterna", przemontowane chronologicznie "Nieodwracalne" oraz najświeższy "Vortex". Recenzujemy "Titane" i "Vortex".

Wkraczając w pustkę ("Vortex", reż. Gaspar Noé)



Pogłoski o śmierci Gaspara Noégo okazały się mocno przesadzone. Tak, reżyser podobno ledwo uszedł z życiem po wylewie krwi do mózgu. Brutalne spotkanie z Otchłanią odcisnęło na twórcy piętno na tyle silne, że nie tylko rzekomo rzucił używki, ale i nakręcił film o dwójce staruszków konfrontujących się z kwestiami ostatecznymi. Jak napisali już wszyscy, "Vortex" wręcz zaprasza do porównań z "Miłością" Hanekego. Przyłączam się do chóru oczywistości i potwierdzam: w obu filmach żywe legendy kina przejmująco odgrywają subtelny dramat odchodzenia. A jednak fama, że Noé przestał być Noém, bo kostucha wybiła mu z głowy brawurę (albo pretensje), mija się z istotą filmowego doświadczenia, jakim jest "Vortex". Tak, to doświadczenie zdecydowanie "cichsze" i bardziej refleksyjne niż dotychczas. Ale wciąż stuprocentowo Noé-owskie.

Ciekawe, że "Vortex" przychodzi po najbardziej zabawowym pełnym metrażu w karierze reżysera. "Climax" (2018) był przecież kinem niemalże gatunkowym: trochę filmem tanecznym, trochę horrorem. Przede wszystkim był jednak kinem z gatunku "Gaspar Noé". Autor wreszcie objął tam firmowym meta-cudzysłowem samego siebie, a koktajl z własnych stylistycznych tików posłużył mu dla odmiany - po prostu - do rozkręcenia imprezy. Może i w "Vortex" wahadło tonacji odbija w przeciwnym kierunku - zamiast imprezy mamy przecież przygotowania do pogrzebu - ale tiki pozostają. Zgasł stroboskop, ewidentnie przepalony przez Noégo w epileptycznej orgii krótkiego "Lux Æterna" (2019), ale i tak "Vortex" mógłby nosić tytuł "Nieodwracalne", "Wkraczając w pustkę" czy "Love". Tematyka pokrewna i arsenał ten sam: jest formalna brawura pływającej kamery i "mrugającego" montażu, są cytaty z mistrzów kina, jest głęboka czerwień. Jest nawet reżyser filmu "Głęboka czerwień" (1975).
 
Obsadzenie Argento to zresztą kolejny Noé-izm. U Hanekego casting Trintignanta i Rivy nie stanowił przecież metakomentarza, a co najwyżej komentarz. Niósł refleksję że, ot, nikt nie jest nieśmiertelny. Obecność Françoise Lebrun i - zwłaszcza - Daria Argento w "Vortex" to tymczasem jawna dyskusja z historią kina. Choć Noé inscenizuje codzienność swoich bezimiennych bohaterów (Ojca i Matki) w realistycznej gęstości szczegółu i rozciągłości czasu, całe przedsięwzięcie ma charakter intertekstualnej gry. Już sam motyw postępującej demencji kobiety uruchamia dyskusję o pamiętaniu i zapominaniu - choćby legend kina. Tym bardziej, że Argento - kultowy reżyser, w roli aktora, w roli krytyka filmowego - spędza swój ekranowy czas filozofując o X muzie i oglądając klasyki pokroju "Wampira" (1932) Dreyera. Pętle znaczeń skręcają się więc w spirale starym zwyczajem Noégo, który od zawsze wypełniał kadr plakatami, kasetami VHS i cytatami z mistrzów. Kiedy Ojciec walczy o oddech, snując się przez skąpane w CZERWONEJ poświacie mieszkanie, czujemy, że cudzysłów ma tu cudzysłów, a Argento i Noé mnożą się przez siebie nawzajem.

Całą recenzję Jakuba Popieleckiego przeczytacie TUTAJ.


Ziemniaki możesz zostawić ("Titane", reż. Julia Ducournau)



"Titane" – drugą fabułę Julii Ducournau, autorki "Mięsa" oraz najlepszej francuskiej "ekstremistki" w historii tego nurtu –  otwiera kontemplacyjny obraz podwozia samochodu. Kontemplacyjny, czytaj: erotyczny, gdyż kamera ślizga się po metalicznych powierzchniach, błądzi wśród wilgotnych przewodów i zagląda w głąb syczących zaworów. Po chwili akcja przenosi się do wnętrza samochodu, gdzie małoletnia Alexia udaje wyścigowy bolid i, naśladując odgłosy silnika, próbuje zagłuszyć dudniące radio. Doprowadzony do stanu wrzenia ojciec traci panowanie nad kierownicą, a dziewczynka kończy na stole operacyjnym, z tytanową płytką w głowie. Zanim wyjdzie ze szpitala i niczym bohaterka kontynuacji "Crash" Cronenberga z dwuznaczną czułością przytuli sprawcę nieszczęścia (to jest beżowego sedana, nie swojego ojca), usłyszy od lekarza: uwaga na neurologiczne symptomy. Ups.  

Po błyskawicznym czasowym skoku Alexia (Agathe Rousselle) jest chodzącym neurologicznym symptomem. W nocy pracuje jako tancerka w ulubionym klubie Mad Maxa i Christine, prężąc się na maskach cadillaków ku uciesze spoconych facetów w nabijanych ćwiekami skórach. Za dnia snuje się po sterylnych wnętrzach rodzinnego domu niczym zombie, rozdrapuje bolesne siniaki, z których sączy się czarna maź i trwa w wiecznym, bezgłośnym sporze z ojcem. Zaś na fajrancie uprawia seks z samochodami, morduje psychofanów i generalnie szuka swojego miejsca w niegościnnym świecie.

Całą recenzję Michała Walkiewicza przeczytacie TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones